Wypadną włosy.
To wie chyba każdy, kto cokolwiek słyszał o raku. Ja na szczęście ich już prawie nie mam, bo zdążyły się przerzedzić już dawno, więc luz. Trochę zmieniłem zdanie, kiedy rzeczywiście zaczęły wypadać – te z głowy, brody, nosa i miejsc do niedawna intymnych. To ciekawe, że dopiero jak wypadają, to widać jak bardzo są przydatne, a natura genialna. Te małe włoski w nosie, bez nich nos jest dziwny. Przykleja się do siebie. No bo nie ma tych włosków.
Będzie się chciało wymiotować.
Od rana do wieczora. Dlatego ważne będzie, żeby być na właściwej diecie. Najlepiej kaszowej, niedrażniącej żołądka, papkowej. Ale im dalej czytam, tym bardziej widać, że jak to w życiu – wszystko zależy. Mi jak się potem okazało najlepiej smakował krupnik. Sprawiał, że się najadałem i wymioty na jakiś czas przechodziły. Od czasu kiedy chemia przestała działać nie mogę nawet pomyśleć o krupniku. Chęć wymiotów jest i tak lepsza niż wymioty. Mnie na szczęście ominęły.
Spadnie waga.
I to ja rozumiem. Szczęście w nieszczęściu. Może to głupie, ale w tym całym zamieszaniu, wchodzenie na wagę i widzenie, że chudnę było jakimś pozytywem, bo przynajmniej zrzucałem niepotrzebne kilogramy, z którymi wcześniej walczyłem dietą.
Pojawią się choroby.
Angina, grypa, przeziębienie, słabsze krążenie, senność lub bezsenność, biegunka lub zatwardzenie. I osłabiony układ pokarmowy, a przede wszystkim jama ustna – wrzody, bóle. To taki standard, bo organizm będzie tak wyczerpany i osłabiony, że każda możliwa iskierka choroby na pewno ją wywoła, a leki wspomagające także zrobią swoje. Tak było…
Do tej pory nie wygląda to strasznie, prawda?
Nie pamiętam, co było dalej w książce, którą dostałem do przeczytania przed pierwszą wlewką. Kiedyś do tego tutaj wrócę. Pamiętam, że jak czytałem dalej, to ogarnęło mnie przerażenie. Zacząłem się po prostu bać tego co nastąpi.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać cierpienia, które przechodzą osoby, z którymi chemia nie obeszła się tak leciutko jak ze mną.